Godzina 5.30 rano, bo tak się dość często zdarza... otwieram oczy.. ciemno... uff jak dobrze- jeszcze trochę pośpię!!! zamykam, próbuje sobię przypomnieć co mi się śniło by szybciej zasnąć... aż tu nagle słyszę w drugim pokoju małą N! Wstaje, pędze ile sił w nogach do kuchni, szykuję jedną butelkę z mlekiem, drugą z piciem ( nigdy nie wiadomo co zechce) i idę twardo z myślą, że zje i zaśnie dalej, a matka będzie dosypiała!
Na co moje dziecko wygląda jakby była 10 rano- wyspana, uradowana i oczy jak 5 zł :) Tłumaczę błagalnym głosem, że jest środek nocy, że wszystkie dzieci jeszcze śpią itd itd! Okej próba numer 1-mleko: NIE, próba nr 2- piciu: Nie, pozostaje próba nr 3- smoczek i ewakuacja :)
Wracam do łóżka, kładę się i czekam... 10 min cisza! Uffff śpi! Kiedy już zaczynam odpływać budzi mnie "hau hau" z książeczki o piesku, bądź "miau miau" o kotku! No nic spania nie będzie... przeciągam leżenie maksymalnie, aż słyszę, że N stoi w łóżeczku i woła "mama"... wstaje ... godzina 6 rano!!! Zaczynamy dzień i nawet mnie to nie złości, bo pięknie być matką :)
Sami widzicie na zdjęciach, że nie można się złościć za ten uśmiech <3
Zabawy balkonowo- domowe :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz