piątek, 6 czerwca 2014

Chwila zwątpienia :(




Maj to miesiąc urodzin Neli. 
Od dwóch lat czekam na ten miesiąc z utęsknieniem,by zobaczyć ją tak bardzo szczęśliwą tego dnia!
Jednak w tym roku oprócz urodzin przypomniało mi się również to co nas spotkało rok temu- niezbyt miłego! 
W związku z ostatnim gorącym tematem w Polsce po nieszczęsnym wypadku małej dziewczynki w przegrzanym samochodzie myślę o tym jeszcze więcej!

Otóż rok temu, około 5 czy 6 dni przed Neli roczkiem wyszłyśmy na spacer jak nigdy! Nie było wielkich upałów, może około 17stopni! Na dworze też wcale długo nie byłam, bo między 10-12! Pamiętam jak dziś, że zrobiłam zakupy spożywcze i kupiłam jej dmuchany balonik z 1 :) pomyślałam, że pare dni wytrzyma do urodzin, a taką radość jej sprawię! Nel bawiła się balonikiem siedząc w wózku, a ja tocząc się z dość dużym juz wtedy brzuchem szłam powoli do domu! 
Dostałam telefon od męża, że wychodzi na godzinkę z domu, bo musi coś załatwić!
Chciałam położyć małą spać i sama człapnąć na kanapie!
Weszłyśmy do domu... Nela nie chciała wyjść z wózka. Pomyślałam, że to przez ten balonik, a więc odwiązałam go i puściłam w pokoju! 
Wsadziłam ją do fotelika i chciałam dać zupkę... Zaczęła marudzić! Nie płakać, ale "kwękać" potocznie mówiąc! 
Pomyślałam, że może ma mokro i jej zwyczajnie niewygodnie!
Na rękach zaniosłam ją do łóżeczka by zmienić jej pampersa! 
I wtedy jak ją rozebrałam i zdjęłam pampersa ONA zaczęła "odjeżdżać"!
Jej wzrok zrobił się tak ślepy, wpatrzona we mnie na nic nie reagowała! Zaczęłam krzyczeć, potrząsać nią! Szukałam telefonu... Był jeszcze w torbie! Nie chciałam zostawić jej samej a więc wzięłam ją na ręce, a ona leciała mi z rąk! Nie umiałam jej złapać by trzymać ją sztywno i coś jeszcze jedną ręką zrobić! Byłam cała mokra i cholernie zdenerwowana! Oczywiście nie umiałam wybrać konkretnego numeru! Po czym mąż nie odbierał! Dodzwoniłam się do jego brata i kazałam im szybko przyjechac a po drodze wezwać karetkę! 

W tym samym czasie byłam już na korytarzu naszego bloku i pukałam we wszystkie drzwi sąsiadów! 
W ostatnich drzwiach stanęła młoda dziewczyna! Zaczęła dzwonić po ambulans! 
Pamiętam, że siedziałam u niej w mieszkaniu na podłodze z Nelą na kolanach, która juz dawno zamknęła oczy i tylko ciężko oddychała! 
Pamiętam również 100 pytań, które przekazywała mi ta dziewczyna! Nie umiałam trzeźwo odpowiedzieć chyba na żadne z nich! 

W głowie szumiały mi tylko jej słowa "she's breathing, she's breathing"!!!

Modliłam się w myślach oby wszystko było dobrze! 
Poszłyśmy do mojego mieszkania, w tym samym czasie co do domu wpadł Mąż podjechała karetka! Zaraz do domu wpadlo około 5-6 osób! 
Położyli Nelkę na dywanie w pokoju, otworzyli okno! Zmierzyli jej temperaturę- 38.3! Dostała zastrzyk z lekiem przeciwgorączkowym i dosłownie po 5 min otworzyła oczy! Nadl jednak nie kontaktowała! 

Lekarze podjęli decyzję o transporcie do szpitala! I tak jak siedzieliśmy na ziemi tak szybko Mąż wziął ją do karetki, a ja spakowalam torbę! Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, ale tak naprawdę latała po domu w kółko jak szalona myśląc co będzie niezbędne!

Karetka jechała na sygnale! Jedna z Pań ciągle badała Małą! Trzymałam ją na kolanach przypiętą pasami i przykrytą kocem! A z nami jeszcze siedziała Ala w moim brzuszku :)  
W ciągu 5 min bylismy na miejscu! 
Wszystko było już gotowe- sala, lekarze i kolejne badania! 
Tysiąc pytań co się stało z dokładnością do każdej minuty!
Miałam dość wszystkiego!
Padło hasło PADACZKA! 
Myślałam, że serce wyskoczy mi na miejscu!

Jednak po serii różnych badań i pobrań krwi wyniki były negatywne!
Nela powoli dochodziła do siebie! Dostała sporo leków przeciwgorączkowych, które postawiły ją na nogi! 
Tego samego dnia wieczorkiem wyszliśmy do domu! Ale widok tylu lekarzy, igieł i welflonów prześladował nas przez dobry miesiąc! Zaraz na drugi dzień kupiliśmy dobry i niestety drogi termometr, z którym nie rozstajemy się na dłużej! I do dnia dzisiejszego dnia mierzenie gorączki jest u nas na porządku dziennym tak na wszelki wypadek! 

Do dzisiejszego dnia tak naprawdę nie wiemy co było przyczyną! 
Najprawdopodniej jej organizm jest bardzo czuły na zmianę temperatury i nawet przy niewielkim jej skoku może spowodować szok dla organizmu! 
Mogą wystąpić rownież drgawki gorączkowe, które wcale nie potrzebują wysokiej temperatury! 

Ta sytuacja wystraszyła mnie maksymalnie! Nigdy nie zapomnę tego dnia i tego jak ONA wyglądała! Nie zapomnę jej twarzy i oczu, które były ze mną, a jednak tak daleko! 

Bałam się, że ją stracę na zawsze...




















20 komentarzy:

  1. Jezu kochana wspolczuje . Ja nie wyobrażam sobie jakbym sie zachowała . Pewnie podobnie , panika . Ważne ze wszystko siebdobrxe skończyło i Nela jest teraz duza zdrowa panna ! ;) całuski !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poryczałam się, chyba zbytnio się wczuwam w takie sytuacje. Dzięki Bogu, że wszystko dobrze się skończyło. Nie wie, co bym zrobiła na Twoim miejscu i obym nigdy nie musiała wiedzieć. Śliczna Nelusiu, zdrówka.

    OdpowiedzUsuń
  3. aż mnie ciary przeleciały po całym ciele !!! ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Boze czytalam z zapartym tchem! najwazniejsze ze wszystko die dobrze skonczylo!! ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Straszne... Nie wyobrażam sobie co musiałaś wtedy przeżyć... Ja panikowałam jak Laura miała gorączkę dzień w dzień w czasie trzydniówki, a to przecież nie to samo!!
    Dobrze, że wyniki odnośnie padaczki wyszły negatywnie.
    Oby nigdy więcej takich przeżyć!!

    OdpowiedzUsuń
  6. najważniejsze zdrowie dziecka, dobrze że już wszystko w porządku :),
    sporo przeżyłaś tego dnia ...
    życzę dużo zdrówka dla was
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Całe szczęście ze wszystko wróciło do normy, to musiało byc okropne, nie dziwie sie ze Ci się zle maj kojarzy, takich sytuacji nie sposob zapomniec

    OdpowiedzUsuń
  8. Najważniejsze, że jest wszystko w porządku :* Wiem co znaczy strach i niepewność i wiem, że łatwo się takich rzeczy nie zapomina, ale główka do góry - macie dwie piękne córeczki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja miałąm podobnie córcię zabrało pogotowie , zemdlałą, nie było z nią kontaktu, przerażenie i strach, ze to koniec. Po serii badań wyszło że miała bakterie w moczu i już sródmiąższowe zapalenie nerek, na początku też podejrzewano padaczkę. Teraz dwa razy do roku kontrolne badanie moczu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okropne jak takie małe dzieci cierpią ! Pozdrawiamy /)

      Usuń
  10. Aż ciarki przechodzą, jak się to czyta... Oby nigdy więcej...

    OdpowiedzUsuń
  11. nie wiedzialam w pewnym momencie czy czytac dalej :o Nela kochana dobrze ze jestes z nami <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Współczuje przeżyc, aż ciarki mnie przeszły jak czytałam :( <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Po pierwsze- ale Ona urosła! Po drugie- strasznie Wam współczuję takich wspomnień, wiem, że nigdy tego nie zapomnisz, bo takich zdarzeń się nie zapomina.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. w moim stanie nie powinnam czytać takich postów... mogłam utopić laptopa, ciekawe czy w serwisie mieli kiedyś przypadek zalania komputera... łzami :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Straszna historia, trudno powstrzymać łzy :-(. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło!

    OdpowiedzUsuń